Węgry to kraj, który oferuje myśliwym niezapomniane wrażenia i możliwość pozyskania niezwykłych trofeów. Ja swoje łowy w ojczyźnie Madziarów zacząłem od polowania na nyúle, czyli zające.

skąd pomysł?

Już od kilku lat każdy jesienny sezon myśliwski rozpoczynam od polowania na węgierskie szaraki. Wszystko zaczęło się w 2011 r., kiedy przeczytałem artykuł na ten temat w BŁ. Do czasu pojawienia się tej informacji prasowej postrzegałem Węgry przez pryzmat wspomnień z wakacyjnych wyjazdów do wód termalnych w Debreczynie i Egerze. Jednak postanowiłem to zweryfikować i dlatego na swoją pierwszą zagraniczną myśliwską przygodę wybrałem właśnie ten kraj. Ponieważ od moich kolegów słyszałem mrożące krew w żyłach opowieści z afrykańskiego buszu o lwach, tygrysach i nosorożcach, zdecydowałem, że pojadę na Węgry sam. No bo jak im powiedzieć, że ruszam po prostu na… zające?

od przybytku głowa nie boli

Październikowy termin polowania wypadł na sam początek zajęczego sezonu. Łowy organizowało polskie biuro, więc jechałem bez obaw. Wiedziałem, że z grupą będzie pilot, który przetłumaczy to, co do nas mówią węgierscy myśliwi, bo jak głosi stare powiedzenie: beczkę palinki z Węgrem wypijesz, a i tak go nie zrozumiesz. Hotel i warunki pobytowe niezwykle miło mnie zaskoczyły – bardzo dobry trzygwiazdkowy obiekt z basenami termalnymi dawał możliwość odpoczynku po trudach długich godzin spędzonych w łowisku.

Pierwszy dzień rozpoczął się zbiórką o godz. 7.30 i przejazdem do kwatery koła łowieckiego, na terenie którego miało się odbyć polowanie. Węgrzy przykładają dużą wagę do zasad bezpieczeństwa, dlatego każdy zagraniczny myśliwy musi posiadać pozwolenie na wykonywanie polowania na terenie ich kraju – dokument wystawiony przez miejscowy zarząd okręgowy Węgierskiego Związku Łowieckiego. Na odprawie wszystko zostało dokładnie wytłumaczone, objaśnione i poukładane.

Wyjazd w teren od razu przyniósł ogromne zaskoczenie: to niemożliwe, żeby zajęcy było aż tyle! Posuwaliśmy się cały czas do przodu, ustawieni w czeską ławę wygiętą w kształt litery U, a szaraki wyskakiwały nam niemal spod nóg. Myślę, że tak wyglądały zajęcze łowy w Polsce przed wieloma laty, lecz niestety znam je tylko z opowiadań starszych kolegów. Do obiadu w terenie nasza dwunastoosobowa grupa pozyskała prawie 50 kotów, a po południu poprawiliśmy wynik, tak że ostatecznie na pokocie leżało przeszło 100 szaraków.

Drugiego dnia polowania osiągnęliśmy nieco lepszy rezultat. W marszu po węgierskich polach nauczyliśmy się, jak skutecznie strzelać zające, z jakim wyprzedzeniem oraz, co najważniejsze, zaczęliśmy pamiętać o tym, aby stale odwracać głowę, bo tamtejsze szaraki mają mocne nerwy – zalegają w kotlinach, kiedy przechodzi linia myśliwych, i podrywają się dopiero wówczas, gdy łowcy ich miną.

Trzeciego dnia wracałem do domu z ponad 20 zającami, kilkoma dzikimi bażantami i przyrzeczeniem, że na stałe wpiszę te polowania do swojego myśliwskiego kalendarza. Dodam jeszcze, że pogoda różniła się od tego, z czym w Polsce kojarzą się łowy na zające – nie poluje się bowiem po białych polach lub zmarzniętej grudzie. Przez cały czas było słonecznie. Takie warunki panowały w przypadku wszystkich moich łowieckich wypraw na Węgry.

kolejny raz nyúl

Po roku ponownie pojechałem na szaraki. Miła i koleżeńska grupa myśliwych, którą poznałem w trakcie pierwszego pobytu, wróciła na Węgry w tym samym składzie. Jak widać, nie tylko mnie spodobały się te polowania. Spędziliśmy w łowisku trzy dni. Dwa pierwsze były bardzo udane i zakończyły się pięknym pokotem. Trzeciego pogoda się zepsuła, ale zanim uciekliśmy przemoczeni z pola, w ciągu półtorej godziny pozyskaliśmy prawie 30 zajęcy.

Łowy w 2013 r. również przyniosły mi niezapomniane wrażenia – codziennie kilkadziesiąt sztuk na rozkładzie. Ponieważ panowały wtedy wielkie upały, strzelaliśmy szaraki albo rano, albo wieczorem. W ciągu dnia były bowiem prawie niewidoczne, schowane głęboko w kotlinach przed lejącym się z nieba żarem.

skąd aż taka liczebność?

Po kilku wyprawach na zające zacząłem coraz lepiej rozumieć, dlaczego mimo wielohektarowej gospodarki rolnej, powszechnie prowadzonej na Wielkiej Nizinie Węgierskiej, żyje tam tak dużo szaraków. Jedną z przyczyn jest to, że Węgrzy mają obowiązek pozostawiania sporych remiz śródpolnych, które stanowią naturalne schronienie dla zwierzyny drobnej oraz źródło pożywienia i wody.Przez wszystkie te lata polowań nie spotkałem w węgierskich łowiskach bezpańskich psów ani kotów, a obecność latających drapieżników jest prawie równa zeru. Polskiego myśliwego, który strzelił pierwszego i ostatniego lisa, jakiego widziałem na Węgrzech, łowczy miejscowego koła udekorował medalem Króla Polowania. Warto więc podkreślić, że naturalni drapieżnicy (skrzydlaci i czworonożni), którzy powszechnie występują w polskich łowiskach, na Węgrzech zostali niemal całkowicie wyeliminowani. Długość życia tamtejszego zająca to nawet 13 lat, podczas gdy w naszym kraju dożywa on maksymalnie pięciu lat, narażony na ataki ze strony lisów, psów, kotów i kruków.

wzajemna życzliwość

Znaczące dla sytuacji szaraka na Węgrzech są również przyjazne relacje między kołami łowieckim a lokalną ludnością, oparte na współpracy. Przez cztery lata wyjazdów do tego kraju na polowania – nie tylko na zające, lecz także na zwierzynę grubą – nie spotkałem się z niechęcią miejscowych, co często zdarza się u nas podczas łowów. Obraz niezadowolonego rolnika z widłami biegnącego za myśliwym jest wpisany w polski koloryt.Na końcu chciałbym wspomnieć o węgierskich wyżłach, których nie może zabraknąć na polowaniach na zające. Zazwyczaj w łowach bierze udział 4–6 czworonogów tej rasy. To wszechstronne psy myśliwskie, które znakomicie się sprawdzają w polu. Charakteryzują je lekkie chody, doskonały górny wiatr i piękna, twarda stójka. Widok wyżła okładającego pole oraz z wielką pasją wystawiającego i aportującego zające jest naprawdę niesamowity.

Tomasz Piróg

Kliknij i przeczytaj artykuł w piśmie

artemis hunting club

eksploruj, odkrywaj & poluj

Życie myśliwego nie odmierza się liczbą oddechów, które robi każdego dnia, ale liczbą polowań, które powodują, że traci on oddech…

Umów się na polowanie z nami już teraz.

skontaktuj się z nami

artemis hunting club

Co nas wyróżnia?

Sprawdź co sprawia, że od ponad 20 lat jesteśmy jednym z czołowych biur polowań w Polsce!

Jakość

Naszym piorytetem jest twoje zadowolenie z udanego polowania.

PROFESJONALIZM

Szacunek dla klienta i pieniedzy ktore placi za polowanie. Dostarczamy dokladnie to na co sie umawialiśmy.

ZAUFANIE

Naszym celem jest kompleksowość, zaufanie, oraz bezpieczenstwo osób wyjezdzających na polowanie.